Podobno polskim firmom – przynajmniej w większości – wciąż brakuje zaufania do Przemysłu 4.0 i przekonania, że przyniesie im wymierne korzyści.

Piszę „podobno”, bo takie opinie krążą zarówno po sieci, jak i w tzw. środowisku. Zresztą podczas ubiegłorocznego Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach taki wniosek wysnuli paneliści uczestniczący w dyskusji na temat czwartej rewolucji przemysłowej. I choć od tamtego czasu minie niebawem rok, to w sferze mentalnej – znów słowo „podobno” – niewiele się zmieniło.

Czy te opinie faktycznie mają potwierdzenie w rzeczywistości? Być może. Na podstawie prawie wszystkich badań, jakie przeprowadzono w polskich firmach na ten temat w ciągu ostatnich dwóch lat, można wysnuć wniosek, że przedsiębiorstwa, które nie bały się kolejnej przemysłowej rewolucji i pomyślnie zakończyły proces tzw. transformacji cyfrowej oraz osiągnęły docelowy poziom integracji w ramach łańcuchów wartości, w krótkim czasie osiągnęły gigantyczną przewagę nad konkurentami z branży, czyli tymi, którzy wciąż ociągają się z przyjęciem do świadomości, że innej drogi już nie ma, że Przemysł 4.0 to przyszłość, od której nie ma i nie będzie powrotu. Czego więc się bać? Skąd ten brak zaufania?

My czwartej rewolucji przemysłowej się nie boimy. My, czyli Rada Gospodarcza Strefy Wolnego Słowa. Jako stowarzyszenie zrzeszające i wspierające małych i średnich przedsiębiorców z polskim kapitałem, od samego początku naszej publicznej działalności stawiamy na promowanie Przemysłu 4.0, widząc w nim ogromną szansę na rozwój całego sektora. Szansę, której absolutnie nie wolno polskiej gospodarce zmarnować. Półtora roku temu aktywnie włączyliśmy się w opiniowanie projektu ustawy o Polskiej Platformie Przemysłu, pisząc w liście do premiera Mateusza Morawieckiego (wtedy jeszcze wicepremiera), co nam się w projekcie ustawy podoba, a co naszym zdaniem należy zmienić, aby na wdrażaniu Przemysłu 4.0 skorzystał przede wszystkim polski przedsiębiorca (szczególnie ten mały i średni), a nie duże zagraniczne koncerny od lat umocowane w naszym biznesowym środowisku.
Temat Przemysłu 4.0 nie jest więc nam obcy, zresztą przez cały czas obecny był i wciąż jest w naszych aktywnościach. Na ostatnim posiedzeniu Rady (4 kwietnia) Radosław Cieślak, jeden z naszych ekspertów w kwestii zagadnień związanych z rozwojem przemysłu i wdrożeń nowoczesnych systemów informatycznych (doktor nauk technicznych w zakresie Robotyki), przedstawił niezwykle ciekawą i rzeczową analizę połączoną z prezentacją na temat przyszłości wytwarzania jako drogi do innowacyjności i Przemysłu 4.0. 

Jakie wnioski? Zdaniem Radosława Cieślaka zawierają się w konkluzji, która mówi, że są 3 warunki sukcesu: szybka i skuteczna komunikacja z odbiorcą, innowacyjny produkt i minimalizacja kosztów dzięki wirtualnemu bliźniakowi oraz system elastycznej produkcji opartej na cyfrowych modelach. Z tym przekazem, jako Rada, chcemy dotrzeć do jak największej liczby polskich przedsiębiorców, propagując ideę Przemysłu 4.0, tłumacząc, dlaczego jest tak ważna i wspierać ich we wdrażaniu tych rozwiązań.

Niedawno podczas dyskusji na temat nieuchronnych zmian, jakie czekają sektor budowlany, usłyszałem, że najtrudniej jest zmienić mentalność. Jeśli to się powiedzie, powiedzie się cała reszta: – Każda zmiana jest trudna, a środowisko, niezależnie od tego, w jakiej branży działa, kiedy czuje, że czeka je nieuchronna zmiana, potrafi być wyjątkowo zmrożone. Ale nie ma innej drogi, trzeba je rozmrozić, tę zmianę wprowadzić, a potem zamrozić na nowo – stwierdził mój rozmówca.

I choć sprawa dotyczyła akurat sektora budowlanego, wydaje się, że teza jak ulał pasuje również do podejścia do Przemysłu 4.0. Wszystko zaczyna się od zmian w świadomości. Czy polski biznes, a szczególnie sektor małych i średnich przedsiębiorstw, mentalnie gotowy jest na czwartą rewolucję przemysłową? Wierzymy, że tak. Choć przy okazji zdajemy sobie sprawę, że Przemysłu 4.0 nie da się zadekretować, do niego trzeba się po prostu przekonać i go zaadaptować. Często jest tak, że ludzie nie wiedzą, że potrzebują konkretnych rozwiązań, dopóki nie zobaczą ich na własne oczy.